piątek, 14 listopada 2008

Cisza....

U nas ostatnio krążą tylko wirusy. Jako pierwszy wirusem zainfekował się Wiktor, zaczęło się kaszelkiem dość niewinnym....zaraz po nim przyszła kolej na Weronisię: mały katarek! A pewnego dnia choroba dopadła i mamusię ;) zaczęło się od niewinnego bólu gardła. Wszyscy zaczęliśmy się leczyć i leczyć i jakoś dziwnie bezskutecznie więc wybraliśmy się do lekarza po fachową poradę. Okazało się, że: Wiktora kaszelek już nie jest tak niewinny bo zszedł na oskrzela ;( i antybiotyk, córunia potwornie czerwone gardło i jakieś leki przeciwwirusowe no a mama? Ja jakieś tam na gardełko itp....Po 4 dniach zażywania leków niewiele się zmieniło u dzieci, chyba tylko to, że jakoś przyzwyczaiły się do kaszlu i ciągłego smarkania ;) Ja za to od dziś rana nic nie mówię. Pomimo mojego wielkiego wysiłku i chęci krzyku z ust wydobywa mi się jedynie szept i to jakiś taki wysilany....Mam zapalenie krtani i niestety nie mam głosu ;( Chociaż to jest chyba dobra wiadomość dla mojej rodzinki bo mama w końcu nie krzyczy i nie gada ciągle za uchem - bo pomimo moich szczerych chęci żaden dźwięk ze mnie się nie wydobywa ;(

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Hm..... Its very good
Good Luck