środa, 28 stycznia 2009

2 lata

Dokładnie 21 stycznia 2007 roku przyszła na świat nasza córeczka ;). Było to aż dwa lata temu a ja mam wrażenie jakby wczoraj, była taka maleńka i bezbronna i taka ufna ;)... A teraz nasza panieneczka ma już swoje zdanie, wie co ma na siebie założyć, jaką biżuterię, że przed wyjściem to psikamy się perfumami - prawdziwa kobieta powoli rośnie. Imprezka urodzinowa niestety nie wypaliła tak jak miała, ponieważ choroba ciągle się nas trzyma, zresztą inne dzieci też chorują i nie doszło do wspólnego spotkania. Tort oczywiście był, urodziny w gronie rodzinnym też się odbyły i wszyscy chórem zaśpiewali:
Sto lat, sto lat,
niech żyje, żyje nam,
jeszcze raz, jeszcze raz,
niech żyje żyje nam,
niech żyje nam ! WERONIKA ;)




Dzień babci i dziadka

"A ja Wam powiem w wielkim sekrecie, że bez babci i dziadka smutno byłoby na świecie" - tak pięknie nasz synek powiedział wiersz na przedstawieniu zorganizowanym specjalnie dla babć i dziadków w przedszkolu. U Wiktora była babcia, był też oczywiście dziadek (tylko ze strony Szczepana, gdyż moi rodzice w pracy), były też piękne laurki i były prezenty. Zabrakło nam do szczęścia tylko jednego - zdrówka naszych dzieci bo biedaczki zasmarkane i zakichane - niestety nie mogły uczestniczyć po przedstawieniu w wielkim balu! Ta choroba zawsze musi nas dopaść wtedy kiedy tego wcale nie chcemy, a byliśmy tacy przygotowani do karnawału!!!

środa, 21 stycznia 2009

kwiaty.....

Muszę się przyznać, że ostatnimi czasy źle się czuję - zarówno na ciele jak i duchu. Chodzę bardzo senna, zmęczona wiecznie zdenerwowana i ciągle się martwię co to będzie itp itd, nawet sny zaczynają mi już dopiekać, śnię o jakiś zdradach, bzdurach itp - mam normalnie tego dość! Czuję się bardzo przytłoczona, nie radzę sobie sama ze sobą....Za to mój kochany mąż sprawił mi dziś ogromną niespodziankę - przyniósł mi piękne, żółte róże ;) Jak je zobaczyłam poczułam taki uścisk w żołądku ;) że nigdy w życiu nie czułam czegoś takiego dostając niespodziankę ;) - muszę przyznać, że kwiaty sprawiły, ze poczułam się lepiej - DZIĘKI KOCHANIE :)

wtorek, 6 stycznia 2009

Trzech Króli i lepienie pierogów

Jak zwykle w Święto Trzech Króli jemy na obiad pierogi. Dzisiaj praca szła mi o wiele szybciej bo pomagały mi dzieci ;) Ja robiłam dla nas "ruskie" a dzieci lepiły dla siebie, oczywiście ich pierożki nie umywały się do moich bo były nadziane nutellą i rodzynkami ;). Weronika we wszystkim naśladowała brata. Poszły w ruch rożne naczynia i sprzęty, trzeba było nabić na widelec ciacho, pokroić nożykiem, rozwałkować palcami, wygnieść krążek ;) odbić kubeczkiem kółeczko - no pracy było po same łokcie ;), tylko im mąki dosypywałam. Weronika pomyślała, że co tam, trzeba je spróbować czy aby dobre to ciasto jej wyszło, potem sprawdzała czy aby dobrze się klei i wylądowała z nim na podłodze przyklejając ciasto pod spodem do stołu ;). Na koniec każdy na swój krążek nałożył nutellę i posypał rodzynkami wedle uznania, zlepił pierożka i bach do gara ;). Ja ze Szczepanem ruskimi się zajadałam, Wiktor zjadł tylko pół swojego pierożka, no ale był już po zupce najedzony a Weronisia o dziwo zjadła ziemniaczka, zjadła mięska kawałek i wsunęła całego!!!! pieroga z nutellą zrobionego przez samą siebie - chyba zacznę jej na obiad serwować pierogi z nutellą skoro z takim apetytem moje dziecię je zjadło ;)





poniedziałek, 5 stycznia 2009

Zakwitła ;)

W końcu zakwitła moja orchidea ;). Miała już pąki ale niestety opadły biedulki a ja nie wiem dlaczego? Jeden się wówczas uchował, rósł, rósł aż wreszcie wyrósł na tyle, żeby pięknie mi zakwitnąć. Mam bardzo duży sentyment do tego kwiatka, ponieważ:
1. dostałam go od męża
2. zawsze mi się one podobały,
3. zakwitł pierwszy raz a to duża przyjemność jeśli dbasz i widzisz jak rosną ;)

Bałwan!





Saneczki ;)

Jak tylko pojawia się coś śniegu na naszym podwórku, nawet jesli to są śladowe ilości to i tak od razu wyruszamy na sanki ;). Tak było w piątek - nareszcie sypnęło śniegiem ;). Po drodze nie dało się jeździć bo oczywiście śniegu było za mało i konie zaprzęgowe (czyt. rodzice) nie pociągnęły ;). Po trawce sytuacja przedstawiała się nieco inaczej ponieważ był spory poślizg ;) i nawet jak śniegu mało to sanie mknęły jak szalone, nawet dzieci były w stanie pociągnąć rodziców ;). Weronisia wpadła na genialny pomysł powożenia mamusi ;) a potem tata przypomniał mi dziecięce czasy kiedy to zjeżdżało się z górki na pazurki ;)