No i jest ;). Wymarzony samochód dla Wiktora, Weroniki i dla nas - rodzinny, przestronny Peuegot 307 SW w końcu jest nasz ;). Komfort jazdy jest niesamowity, co prawda narazie częściej jeżdżę jako pasażer ;) ale jako kierowcy też mi się super jechało. Wiktor najbardziej jest zadowolony z dachu panoramicznego, który podczas jazdy koniecznie musi być otwarty. Weronice chyba wszystko jedno chociaż jak wyszła pierwszy raz do auta i na podjeździe stał także nasz fordzik to skierowała kroki do peuegota ;) - dzieciom się podoba!!! Ja i Szczepan najbardziej jesteśmy zadowoleni z obszernego bagażnika i z możliwości łatwego wyjęcia Wiktora z fotelika ;).
sobota, 29 listopada 2008
piątek, 28 listopada 2008
Bal Czarodziejek i Czarodziejów czyli Andrzejki ;)
Dzisiaj miałam zaszczyt uczestniczyć w Balu Czarodziejek i Czarodziejów w przedszkolu u Wiktora ;). Przygotowywaliśmy synka od jakiegoś czasu na ten bal bo przecież trzeba było wymyślić jakiś strój czarodziejski. Wygrzebałam z szafki czarny materiał na pelerynkę i w kolorze złota na gwiazdy i uszyłam Wiktorkowi pelerynę jak się patrzy!!! Czapę kupiliśmy już w sklepie na stoisku urodzinowym i obkleiliśmy gwiazdami. Bal był bardzo udany dzieci nauczyły się czarować: czary mary hokus pokus sza sza sza....sim sala bim....potem były wróżby, dmuchanie baniek mydlanych i pokaz wszystkich czarodziejskich strojów. Oczywiście Weronika też dostała czarodziejskie okulary i czapeczkę ;)
czwartek, 27 listopada 2008
Fryzjer ;)
Zawsze piszę o dzieciach i ogólnie rodzinie jako całości ;) a dziś napisze o mnie, a co! Otóż ostatnio troszkę zaszalałam i udałam się do fryzjera, miało być też farbowanie i granatowe pasemka ;) ale skończyło się jednak tylko na strzyżeniu i..... uwaga! Pierwszy raz pozwoliłam sobie na wyprostowanie moich zakręconych włosów.....Na początku nie bardzo mogłam się przyzwyczaić do zwisających prostych ale w końcu uznałam, że jednak zakupię sobie prostownicę i będę je maltretowała ;). Oczywiście fryzurka była specjalnie na imprezkę andrzejkową, na której poszaleliśmy z mężem prawie do rana ;). Zdjęcia i relacja z imprezki następnym razem.
piątek, 14 listopada 2008
Cisza....
U nas ostatnio krążą tylko wirusy. Jako pierwszy wirusem zainfekował się Wiktor, zaczęło się kaszelkiem dość niewinnym....zaraz po nim przyszła kolej na Weronisię: mały katarek! A pewnego dnia choroba dopadła i mamusię ;) zaczęło się od niewinnego bólu gardła. Wszyscy zaczęliśmy się leczyć i leczyć i jakoś dziwnie bezskutecznie więc wybraliśmy się do lekarza po fachową poradę. Okazało się, że: Wiktora kaszelek już nie jest tak niewinny bo zszedł na oskrzela ;( i antybiotyk, córunia potwornie czerwone gardło i jakieś leki przeciwwirusowe no a mama? Ja jakieś tam na gardełko itp....Po 4 dniach zażywania leków niewiele się zmieniło u dzieci, chyba tylko to, że jakoś przyzwyczaiły się do kaszlu i ciągłego smarkania ;) Ja za to od dziś rana nic nie mówię. Pomimo mojego wielkiego wysiłku i chęci krzyku z ust wydobywa mi się jedynie szept i to jakiś taki wysilany....Mam zapalenie krtani i niestety nie mam głosu ;( Chociaż to jest chyba dobra wiadomość dla mojej rodzinki bo mama w końcu nie krzyczy i nie gada ciągle za uchem - bo pomimo moich szczerych chęci żaden dźwięk ze mnie się nie wydobywa ;(
Subskrybuj:
Posty (Atom)