Nasz mały przedszkolaczek dzielnie chodzi do przedszkola, uczy się pilnie i pięknie bawi z kolegami ;) - po prostu niczego więcej nie można na tym etapie oczekiwać. A jednak ;) okazuje się, że mama w przedszkolu to zło konieczne ;). Jestem z Wiktorem w przedszkolu ponieważ mam taki układzik z dyrektorem ale bardzo często czekam po prostu na korytarzu te 2 godziny i pochłaniam książki, bo cóż można robić tyle czasu? Wychodzę zazwyczaj po zajęciach czyli malowaniu, śpiewaniu, tańcach itp. Dzisiaj zajęcia dotyczyły zdrowego odżywiania: najpierw pogadanka i pytania co też dzieci uważają za zdrową żywność. No muszę przyznać, że odpowiedzi są powalające - no oczywiście, że cukierki ;) Potem przyszedł czas na wybranie z produktów na karteczkach zdrowego produktu i pomalowanie ich. Były tam cukierki, lody ciastka i marchewka, jabłko, banan, soczek i truskawka ;). Mój syn jak zwykle zabrał się do pracy z ochotą a ja jak zwykle go pilnuję, żeby prosto siedział, żeby patrzył na kartkę jak maluje i starał się nie wyjeżdżać za linie. Moja gadka jednak trwała krótko ponieważ:
po pierwsze mój syn rzucił swoje kredki i mówi, że on to będzie malował ze wspólnego pudełka jak inni ;),
po drugie ja to mogę sobie gadać: skup się, nie wyjeżdżaj....wystarczy jedno słowo kolegi, żeby nie wyjeżdżał a Wiktor już skupiony ;),
po trzecie jak ja mówię kochanie weź czerwoną kredkę na truskawkę i mu podsuwam to on do mnie: nie ja sam bo ta kredka to piszczy, wezmę inną ;) (wcześniej była rozmowa kolegów o tym, ze kredki piszczą jak się nimi rysuje),
no a na koniec Mikołaj powiedział, że wszyscy koledzy malowali brzydko a Wiktor tylko ładnie ;).
To się doczekałam ;) koledzy ważniejsi niż mamusia a na dodatek lubią go i mają swój wspólny język co oczywiście mi odpowiada jak najbardziej tylko nie sądziłam, ze tak szybko doczekam tej chwili. Na koniec żeby nie było mi za mało tej euforii to Wiktor prawie ze łzami w oczach pyta: ale mamo? Już idziemy do domu? Jutro tu przyjdziemy prawda? Nasz kochany zuch, taka jestem z niego dumna jak sobie radzi w grupie, ze ho ho...
po pierwsze mój syn rzucił swoje kredki i mówi, że on to będzie malował ze wspólnego pudełka jak inni ;),
po drugie ja to mogę sobie gadać: skup się, nie wyjeżdżaj....wystarczy jedno słowo kolegi, żeby nie wyjeżdżał a Wiktor już skupiony ;),
po trzecie jak ja mówię kochanie weź czerwoną kredkę na truskawkę i mu podsuwam to on do mnie: nie ja sam bo ta kredka to piszczy, wezmę inną ;) (wcześniej była rozmowa kolegów o tym, ze kredki piszczą jak się nimi rysuje),
no a na koniec Mikołaj powiedział, że wszyscy koledzy malowali brzydko a Wiktor tylko ładnie ;).
To się doczekałam ;) koledzy ważniejsi niż mamusia a na dodatek lubią go i mają swój wspólny język co oczywiście mi odpowiada jak najbardziej tylko nie sądziłam, ze tak szybko doczekam tej chwili. Na koniec żeby nie było mi za mało tej euforii to Wiktor prawie ze łzami w oczach pyta: ale mamo? Już idziemy do domu? Jutro tu przyjdziemy prawda? Nasz kochany zuch, taka jestem z niego dumna jak sobie radzi w grupie, ze ho ho...
2 komentarze:
NO i pieknie. Ciocia tez jest dumna ze Wiki jest tak zafascynowany przedszkolem.A Ty sie slonce tak martwilas:)
ja też sie ciesze, ze Wam tak swietnie idzie!!! strachy na lachy, jak zwykle ;)
Prześlij komentarz