Któż z nas nie miał dziecięcych marzeń? Jedni chcieli być strażakami, lekarzami, piosenkarkami albo lecieć na księżyc .......
ja oprócz marzeń - kim będę jak dorosnę? - bardzo lubiłam konie. Zbierałam wszystkie pocztówki
i zdjęcia z końmi, które tylko wpadły w moje ręce. Marzyłam o jeździe konnej ale niestety to były tylko marzenia..... i tak rosłam
i rosłam a marzenia jak zwykle zresztą, zmieniały się i zmieniały ...... Nie zmieniało się tylko jedno ;) ja ciągle z sentymentem spoglądałam na konie i myślałam jak cudownie byłoby pojeździć... z czasem zaczęłam myśleć o tym jak o typowym "bziku" dziecięcym i chyba dlatego nigdy nie odważyłam się wykupić kilku jazd konnych. No.... i ..... nadarzyła się okazja zrealizować swoje małe marzenie ;) chociaż to jedno ;)
W Słupsku można było spróbować swoich sił na grzbiecie konia ;) Oczywiście, że jak mogłabym nie skorzystać ;) Oj było super ;), pomimo bólu i poobijania ud było warto i przekonałam się, że to jednak ciągle we mnie tkwiło i nie można rezygnować z żadnych marzeń - trzeba dążyć do ich realizacji a nie czekać, że może jakoś przeminą.
Największą frajdę jednak miał mój syn, który jeździ na koniu
w ramach hipoterapii od dawna i krzyczał tylko do mnie: nie bój się, nie spadniesz ;)
ja oprócz marzeń - kim będę jak dorosnę? - bardzo lubiłam konie. Zbierałam wszystkie pocztówki
i zdjęcia z końmi, które tylko wpadły w moje ręce. Marzyłam o jeździe konnej ale niestety to były tylko marzenia..... i tak rosłam
i rosłam a marzenia jak zwykle zresztą, zmieniały się i zmieniały ...... Nie zmieniało się tylko jedno ;) ja ciągle z sentymentem spoglądałam na konie i myślałam jak cudownie byłoby pojeździć... z czasem zaczęłam myśleć o tym jak o typowym "bziku" dziecięcym i chyba dlatego nigdy nie odważyłam się wykupić kilku jazd konnych. No.... i ..... nadarzyła się okazja zrealizować swoje małe marzenie ;) chociaż to jedno ;)
W Słupsku można było spróbować swoich sił na grzbiecie konia ;) Oczywiście, że jak mogłabym nie skorzystać ;) Oj było super ;), pomimo bólu i poobijania ud było warto i przekonałam się, że to jednak ciągle we mnie tkwiło i nie można rezygnować z żadnych marzeń - trzeba dążyć do ich realizacji a nie czekać, że może jakoś przeminą.
Największą frajdę jednak miał mój syn, który jeździ na koniu
w ramach hipoterapii od dawna i krzyczał tylko do mnie: nie bój się, nie spadniesz ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz