Wraz z dniem 1 września dzieci ruszyły do przedszkola. Wielkie to wydarzenie w naszym życiu, ponieważ Wiktor to już zerówkowicz pełną gębą :) A pamiętam jak dziś ile mieliśmy wątpliwości i obaw jak szedł 2 lata temu pierwszy raz do przedszkola. W tym roku też towarzyszyły nam te same uczucia bo Weroniczka zasiliła szeregi przedszkolaków. Tutaj sprawa okazała sie trudniejsza niż sadziliśmy. Pierwsze dwa dni - super! Po weekendzie zaczęły się płacz i dyskusje, że Ona to nie będzie chodziła do przedszkola i zostanie w domu z dziadkiem albo sama. Trwało to z tydzień czasu a Szczepan z uporem maniaka ją zaprowadzał a potem tłumaczyliśmy w domu, że chodzić musi, że jak ja jestem w pracy to ona w przedszkolu i w końcu załapała :). Nie załapała za to, że trzeba tam jeść i obiady idą w odstawkę. Bez spróbowania potrawy z góry ma założenie, że ona tego nie lubi i to jest niedobre. Podwieczorek znika z talerza bo myślę, że po 5-6 godzinach to już brzuszek jest na tyle głodny, że kanapki zje :) O Wiktorze nie piszę za dużo bo z nim kłopotów w przedszkolu nie ma :) Nawet na stołówce pogania siostrę, żeby jadła ale cóż jak ona uparta bardziej niż osiołki :) Ogólnie dzieci rosną, bardzo szybko rosną, za szybko chyba rosną :) a dopiero były takie maleństwa :)